14/05/2021 piątek
Trasę wyrysowałam siobie dość długą, więc plan był taki, aby pierwszym kursem autobusu dostać się na szlak i zdążyć na ostatni. Ruszyłam o 9:30. Mój cel na dziś, a przynajmniej ten najwyżej położony cel, osnuty był jeszcze poranną mgłą. (por. zdjęcie z poprzedniego dnia).
Klejnot osnuty mgłą |
Z przełęczy Ceyssat na wierzchołek Puy de Dôme wybrałam się Drogą Mułów (chemin des Muletiers), albo może raczej Drogą Ludzi Jeżdżących na Mułach (mularzy? hehe). To pierwsza i kiedyś jedyna trasa, obecnie popularna wśród turystów. Pod koniec XIX w. z miasta Clermont-Ferrand na Puy de Dôme zaczął wozić turystów “alpejski dyliżans” zaprzężony w konie, końcowy fragment z przełęczy na szczyt pokonywano na mułach. I stąd wzięła się nazwa trasy.
Już po kilku zakrętach zaczęły się widoki. Piękne! Aż się chciało iść wyżej i wyżej!
Co jakiś czas po drodze można było przystanąć przy tablicy informacyjnej i dowiedzieć się czegoś o miejscu. Na przykład tego, że, kiedy w 1872 r. podjęto decyzję o budowie na szczycie obserwatorium meteorologicznego i wybierano kamień do jego budowy, odkryto starożytne ruiny murów. Te oraz liczne późniejsze wykopaliska potwierdziły istnienie w tym miejscu świątyni Merkurego (znaleziono m.in posążek boga wykonany z brązu) oraz gallo-romańskiej osady z II w., w której zapewne można było zatrzymać się i odpocząć chwilę podczas pielgrzymki.
Obserwatorium z nadajnikiem oraz budynki na szczycie Puy de Dôme |
Pomysłodawcą wybudowania stacji meteorologicznej na szczycie Puy de Dôme był Émile Alluard, naukowiec z Clermont, badacz pogody, szczególnie zafascynowany procesami formowania się chmur. Stacja miała swoją inaugurację w 1876 r., na którą przybyło ponad 800 zaciekawionych turystów (ciekawe na ilu mułach?). Obserwatorium rozbudowywano jeszcze w połowie ubiegłego stulecia: w 1957 r. na szczycie stanęła 89-metrowa antena radiowo-telewizyjna (w 1965 r. dobudowano jeszcze “kolorową” antenę, czyli nadającą programy telewizyjne w kolorze). Mnie najbardziej zdumiał jednak fakt, że jeden z pracowników stacji meteorologicznej, jeszcze przed 1906 r., wykombinował odbiornik z siarczku ołowiu, na którym odbierał komunikaty pogodowe z wieży Eiffela! Natomiast pierwsze bezprzewodowe połączenie telefoniczne pomiędzy Puy de Dôme, a paryską wieżą zostało ustanowione w 1923 r. Sprawdziłam na mapie, że w linii prostej to około 350 km!
Wierzchołek Puy de Dôme (1465 m). Stacja meteorologiczna i nadajniki, po których można rozpoznać szczyt z daleka. Jest też budynek restauracji, informacji i może jeszcze czegoś, bo budynek duży, ale zamknięty z powodu pandemii. Szkoda, bo według informacji, można tu było kiedyś dobrze zjeść. Podobno na początku XX w. pierwszy stróż stacji meteorologicznej stracił swoją posadę, kiedy okazało się, że więcej czasu spędza w kuchni na przyrządzaniu dla turystów słynnych ziemniaków smażonych z czosnkiem, zamiast na dozorowaniu stacji. Nic to jednak wielkiego - już od 1908 r. działała na szczycie gospoda dla gości.
Widok z Puy de Dôme na miasto Clermont-Ferrand |
Ruiny świątyni Merkurego - boga turystów i handlarzy |
Puy de Dôme było punktem wokół którego skupiało się życie okolicy i rozwój nauki, turystyki i sportu, a od czasu wybudowania obserwatorium - i odkrycia przy tym starożytnych ruin świątyń - rozwój ten przyspieszył nawet bardziej. Za tym musiał również pójść rozwój infrastruktury transportowej. W 1907 r. na szczyt można już było wjechać w wagonie kolejki szynowej, a w 1926 r. drogą. Obecnie, w celu ochrony przyrody, droga jest zamknięta dla użytku publicznego, ale po ciągnących się wzdłuż niej torach, można wjechać na szczyt podziwiając przy tym rozległą panoramę. Ta niezwykle widokowa przejażdżka to “Panoramique des Dômes”, koszt ok. 15 euro.
Widokowa trasa kolejki Panoramique des Dômes |
Ciekawostką kolarską jest to, że w latach 1952-1988, droga ta gościła etapy najsłynniejszego francuskiego wyścigu - Tour de France. Nie było to jednak pierwsze odnotowane zdobycie wierzchołka na dwóch kółkach. To miało miejsce w 1892 r., czyli jeszcze po naturalnej kamienistej ścieżce i prawie 10 lat przed pierwszym wyścigiem Tour de France! Czas: 28 min.
Schodzę na drugą stronę alternatywną trasą pieszą, Drogą Kóz (chemin des chèvres). Nazwa, jak się domyślam, pochodzi stąd, że na zboczach wulkanu prowadzony był letni wypas kóz (i bydła). Podobno w ostatnich latach wraca się do tradycyjnego wypasu w tych rejonach. Nie mogę potwierdzić, bo nie widziałam, ale akurat jest taki moment graniczny, kiedy się zaczyna sezon (gdzieś tak od połowy maja), więc może już za tydzień, dwa, jakieś kozy się zejdą skubać wulkaniczną trawkę.
chemin des chèvres - droga kóz, na północnym zboczu Puy de Dôme |
Tymczasem przede mną już wyłania się drugi mój wulkan na dziś - Puy de Pariou (1209 m). Podejście fragmentami jest zaopatrzone w schody. Zatrzymuję się co jakiś czas, żeby popatrzeć na Puy de Dôme z tej perspektywy, jeszcze przed chwilą tam byłam!
Widok na północne zbocze Puy de Dôme |
Widok na Puy de Pariou |
Puy de Pariou jest innym rodzajem wulkanicznego stożka. Na obecny kształt wpłynął sposób w jaki wylewała się magma i to, że w tym przypadku, w całej zabawie wzięła też udział woda. Nie wchodząc w szczegóły, mamy tu stożek z wyraźnym kraterem, a nie spiczastym czubkiem. Zaglądam w ten krater z krawędzi, a tam ścieżka! Więc udaję się w tą podróż do wnętrza ziemi, jak Otto Lidenbrock ze swoim bratankiem. ;) Krater głęboki na 90 metrów, średnica 200 m. Ale przygoda!
Krater wulkanu Puy de Pariou |
Kierunkowskaz na Cliersou |
Widok na Puy de Dôme z jednej z grot Cliersou |
Widok na Puy de Cliersou (i groty) ze szczytu Grand Suchet |
Widok na Puy de Dôme ze szczytu Grand Suchet |
Piknik na Grand Suchet |
Stamtąd kieruję się już na parking, jeszcze jakieś 2h drogi i tyle też mam czasu do odjazdu busa, kontroluję więc często swoje położenie na mapie, żeby nie zabłądzić. Szlaki są dość przyzwoicie oznaczone, jednak moja wytyczona trasa składała się fragmentami z różnych szlaków, a fragmentami też z nieszlakowanych ścieżek, wyznaczałam jej ślad na mapie, więc i z mapą łatwiej mi się orientować.
Tyle. To był długi dzień! 23 km i 1820 m przewyższenia w nogach.
A padać zaczęło dopiero po godzinie policyjnej. Ha!
Komentarze
Prześlij komentarz