Zamki nad Loarą rowerem - dzień 1: Orléans, Chambord

 

Dzień 1   środa, 2 czerwca 2021


Po krótkiej nocy (a jakże inaczej przed wyjazdem), rozpoczęłam tę przygodę na paryskim dworcu Austerlitz. Paryż nie ma jednego głównego dworca kolejowego, a jest ich kilka i co wyjazd to odkrywam inny. Pierwszy raz też pojadę z rowerem w pociągu we Francji i to od razu objuczona sakwami. Pamiętam jak na pewniaka pojechałam na dworzec w Katowicach przed wyprawą na Green Velo. Doskonale znałam trasę i okolicę. Nie przewidziałam jednak krawężników i schodów, na które wcześniej nie zwracałam uwagi, a które były niemałą przeszkodą w przetransportowaniu roweru objuczonego sakwami. Korzystając z tego doświadczenia, postanowiłam udać się na gare d’Austerlitz ze sporym zapasem czasu. Wszystko na szczęście poszło sprawnie, a czekając już na peronie zagadała mnie jedna Francuzka, pytając o zasady przewozu rowerów. Wytłumaczyłam jej, że do TER można wziąć rower za darmo i bez wcześniejszej rezerwacji (moje niedawne odkrycie!). Nie upłynął kwadrans jak dziewczyna wróciła, prowadząc swój rower - postanowiła spróbować.


W wagonie były trzy haki, ale na szczęście nie było tłoczno, a ja wysiadałam już na pierwszej stacji, więc nie wieszałam mojego roweru, tylko ustawiłam w przedsionku.


W pociągu TER

Na dworcu Fleury-les-Aubrais, kilka kilometrów od Orléans kupiłam jeszcze bilet powrotny (miałam do wykorzystania bon voyage za moje wyreklamowane bilety z czasów lock downu - tylko w kasie) i w końcu zakręciłam pedałami w stronę centrum Orléans.


Orléans to stolica francuskiego Regionu Centralnego - Doliny Loary (fr. Centre-Val de Loire). Miasto przede wszystkim kojarzone z Joanną d’Arc, która w 1429 r., jako zaledwie 16-letnia dziewczyna, odbiła je spod oblężenia angielskiego, udowadniając tym samym swoje zdolności wojskowe i rozpoczynając serię ofensywnych akcji francuskich w wojnie stuletniej. Jak twierdziła, to Bóg polecił jej wyzwolić Francję od Anglików. Jej celem było doprowadzenie do koronacji Karola VII, wówczas niekoronowanego delfina Francji, w Reims - w mieście, gdzie tradycyjnie koronowano królów francuskich, a które w jej czasach znajdowało się pod panowaniem angielskim. Cel został osiągnięty jeszcze w tym samym roku. Niestety podczas odwrotu z jednej z kolejnych walk Joanna została schwytana przez wroga, uwięziona, oskarżona jako czarownica i heretyczka i ostatecznie spalona na stosie w Rouen (1431 r.). Joanna d’Arc jest świętą kościoła katolickiego oraz patronką i bohaterką Francji.


Zwiedzam katedrę w Orléans, w której na serii witraży przedstawione jest życie Joanny. Projekt katedry powstał w XVIII w. i w katedrze możemy zobaczyć jego model z drewna, wykonany i przedstawiony do akceptacji Ludwikowi XV. Mimo akceptacji króla, w rzeczywistości katedra nieco różni się od modelu, bo po śmierci architekta, nie miał kto dopilnować budowli. Hehe. Ale tak czy siak budynek imponujący.


Kaplica Joanny d'Arc i jeden z serii witraży o jej życiu, w katedrze w Orléans 


Katedra w Orléans, widok z ulicy

Uliczkami starego miasta udaję się w kierunku place du Martroi, gdzie stoi pomnik Joanny d’Arc. Jest też fajna, duża litera O jak Orléans - idealna na pamiątkowe zdjęcie, jednak selfie nie obejmuje całej litery, a godzina jeszcze wczesna i nie udaje mi się złapać przechodnia, który zrobiłby mi z nią ładne zdjecie. Tzn. zagaduję jednego starszego Pana o zdjęcie, ale nie radzi sobie zbyt dobrze z tym wyzwaniem. Za to rozmawiamy chwilę o tym skąd i dokąd jadę oraz o jego córce, mieszkającej w Paryżu jak ja. Sympatycznie.


Stare miasto w Orléans

Stare miasto w Orléans

Docieram do Loary i witam się z nią jak ze starą znajomą. Trochę się nie widziałyśmy, co? Miło wspominam, moją wrześniową wyprawkę rowerową wzdłuż Loary, z Nantes do jej ujścia nad oceanem (i jeszcze dalej wybrzeżem). Pozdrawiam pierwszego mijanego sakwiarza i z uśmiechem kręcę z biegiem rzeki. Zatrzymuję się dopiero po kilkunastu kilometrach przy małym renesansowym kościółku w Saint-Hilaire-Saint-Mesmin nad Loiret, jednym z dopływów Loary.


Orléans - miasto Joanny d'Arc


Wejście do renesansowego kościółka w Saint-Hilaire-Saint-Mesmin

Jadę pomiędzy łąkami. Szczególnie częste są pola maków, intensywnie czerwone. Jest pięknie! Między innymi po takie krajobrazy tu przyjechałam. 


Maki


Mielizny na Loarze

Wjeżdżam w granice Mueng-sur-Loire, a tu niespodzianka! Wśród miast partnerskich rzuca mi się w oczy Bieruń. Pierwszy raz spotykam polskie miasto jako partnera francuskiego i to od razu śląskie, a więc bliskie moim rodzinnym stronom. Może to skłoniło mnie do odbicia z trasy, aby zobaczyć centrum tego miasteczka? Decyzja była dobra, a że pora lunchowa, to zatrzymałam się w knajpce pod zamkiem. Obsługa mogłaby być trochę szybsza, ale na szczęście czekanie uprzyjemniał zacny widok na zamek oraz rozmowa z sympatycznym Anglikiem, który wędrował wzdłuż Loary drogą św. Jakuba. Minęłam jeszcze później Johna na trasie. 


Zamek w Mueng-sur-Loire

“Ośnieżone” ścieżki na przełomie maja i czerwca? To sprawka kwitnących drzew topoli. Było ich całkiem sporo na tym odcinku. 


"Ośnieżone” ścieżki

Długi most w Beaugency. W kilka minut objechałam miasteczko. Wzdłuż drogi kanały, ale najbardziej mi się podobały te krzewy róż przy wejściach do domów. Jeszcze ich będę widzieć sporo na całej trasie.


Widok na most w Beaugency

Kwieciste wejścia do domów, Beaugency

Chwilę przed 17 wjeżdżam przez bramę do parku Chambord. Zamek jest chyba najbardziej rozpoznawalnym z wszystkich zamków nad Loarą, znajdujących się na liście dziedzictwa światowego UNESCO. Nie planowałam go zwiedzać, bo jest ogromny i jego zwiedzanie może zająć nawet 7h! Natomiast na pewno warto spędzić parę chwil w parku i poobserwować zamek z różnych stron. Po 17, w środku tygodnia, nawet nie ma tu zbyt wiele ludzi i mogę zrobić ładne zdjęcia i nieco odpocząć. Z ciekawostek architektonicznych warto wspomnieć o schodach zaprojektowanych przez Leonarda da Vinci (jeszcze wrócimy do tego Pana w późniejszych dniach). Niejeden pewnie raz przechodził po nich nasz polski król, Stanisław Leszczyński, który mieszkał na zamku Chambord w latach 1725-1733 (był teściem króla francuskiego, Ludwika XV).


Zamek w Chambord

Z Chambord na pole kempingowe zostało mi kilka kilometrów. Nie dostałam jednak żadnego potwierdzenia na wysłaną kilka dni temu wiadomość, więc czuję w sobie narastającą presję, żeby wykonać telefon po francusku. Podchodzę do tego jak do jeża - po pierwsze nie czuję się pewnie z moim francuskim, po drugie - jakoś nie lubię telefonować (nawet po polsku). Strach ma jednak wielkie oczy. Rozmowa przebiega gładko, a dzięki temu, że potwierdziłam godzinę, do której mogę przyjechać, ze spokojem mogę sobie pozwolić jeszcze na chwilę kontemplacji zamku. 


Na kemping wiejski w Huisseau-sur-Cosson docieram koło 18:30. Wita mnie wiekowy właściciel, chwilę trwa zanim spisze moje dane i przyjmie płatność (tylko gotówką), ale przy tym dopytuje i zagaduje. Choć nie mówi zbyt wyraźnie i mam spore problemy, aby go zrozumieć, wyraźnie cieszy go ta pogawędka. Później bierze swój rower i oprowadza mnie po polu. Mówi, że w weekendy zjawia się tu trochę gości, ale dziś jestem sama. Mam wiatę z ławami i dwoma stołami całą dla siebie. Chwilę waham się, czy może spać w tej wiacie albo pod nią rozbić namiot, ale ostatecznie rozbijam go obok na trawie. Ale cudownie znów biwakować!




Podsumowanie dnia 1:

  1. Mijane miasta: Orléans, Saint-Hilaire-Saint-Mesmin, Meung-sur-Loire, Beaugency, Saint-Dyé-sur-Loire, Chambord, Huisseau-sur-Cosson.
  2. Przejechane kilometry: 74 km



Komentarze

  1. Cudowne zdjęcia i ciekawa porcja historii:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że się Wam podoba. :)
      Zapraszam więc od razu na kolejne odcinki.

      Usuń

Prześlij komentarz